Gotyk Tomasza Sobeckiego

W 1969 roku J. Kossuth w artykule „Art. after Philosophy” (jeden z najważniejszych tekstów teoretycznych sztuki najnowszej) pisał, że nadszedł okres sztuki po filozofii. Przyszedł zaś czas badania granic i samej definicji pojęcia sztuka. Zaczęto mówić o epoce postartystycznej (J. Ludwiński). Jak się okazało, w latach 70-tych formacja neoawangardowa stworzyła kolejną utopijną teorię artystyczną. Sztuka, jej istota, nie uległa zmianie, gdyż inaczej być nie mogło. Jej sens sprowadza się zawsze do podstawowych pytań o sens życia, istnienia, cierpienia czy przemijania – czyli kilku zasadniczych, podstawowych filozoficznych pytań. Nawet najlepsze przykłady sztuki neoawangardowej, jak np. wspomnianego Kossutha, także dotyczą wymienionych przeze mnie problemów. W innych przypadkach mamy do czynienia nie ze sztuką a z działalnością plastyczną czy produkcją artystyczną (np. czasy realizmu socjalistycznego) – operowania podstawowymi wyróżnikami estetycznymi jak linia, plama barwna, światłocień itp., ale bez intelektualnej podbudowy prawdziwego przeżycia estetycznego i wewnętrznej potrzeby tworzenia.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że twórczość fotograficzna Tomasz Sobeckiego należy do sfery sztuki. Jest on jednym z nielicznych współczesnych fotografów polskich tworzących pod wpływem wartości duchowych i intelektualnych wynikłych z przeżyć religijnych czy ze swego powszedniego obcowania ze świątynią, wyrażając w ten sposób doświadczenia egzystencjalne człowieka wierzącego. Większość jego zdjęć pokazuje wnętrza trzech gotyckich kościołów toruńskich – św. Jakuba, św. Jana i Najświętszej Marii Panny. Na obecną postawę życiową prezentowanego artysty wpłynęło wychowanie w tradycji katolickiej oraz bardzo ważne dla niego kontakty w czasie studiów z toruńskim jezuitą Władysławem Wołoszynem, który wywarł duży wpływ na chłonnego intelektualnie studenta. Stąd wynikły zainteresowania fenomenologią egzystencjalną i teologią, co pogłębiło wrażliwość religijną, nadało jej inny kształt. Był to bardzo ważny rok w przejściu od młodzieńczej wrażliwości, uczuciowości i emocjonalnego przeżywania świata do intelektualnego i dojrzalszego rozumienia religii.

Sobecki pierwszych kilka fotografii wykonał w 1975 r. („Spotkanie”), na dobre zainteresował się nią dopiero w 1980 roku, całkowicie samodzielnie zdobywając doświadczenie fotograficzne, gdyż nie istnieje w Polsce wyższa fotograficzna szkoła artystyczna.

Wielkie znaczenie dla zrozumienia jego sztuki mają przeżycia, których doświadcza on w świątyni. W gotyckich kościołach fascynuje go ogrom przestrzeni. Kościół nie jest dla niego materialną budowlą, bryłą architektoniczną, lecz przede wszystkim, miejscem, gdzie w każdym kamieniu, cegle, w przedmiotach artystycznych zawarta jest potężna energia duchowa. Powstała ona w wyniku pracy i wysiłków wielu pokoleń artystów i wielowiekowej obecności ludzi przychodzących do świątyni. Wnętrze kościoła jest dla Sobeckiego „przestrzenią obecności Boga chroniącą kontakt człowieka z Bogiem”. W przestrzeni tej istnieją według toruńskiego artysty warunki sprzyjające intymnemu kontaktowi, kontemplacji przekraczającej granice materii i zmysłów. Tu właśnie toruński artysta znalazł idee piękna i czystości ducha.

W 1980 r. autor rozpoczął serię zdjęć o reportażowym charakterze pt. „Modlitwy kobiet”, która poświęcona była kobietom modlącym się za innych. W tej serii bardzo podoba mi się fotografia „Modlitwy VIII”, przedstawiająca na pierwszym planie pusty, przykryty tkaniną katafalk (czekający na każdego z nas), przy nim palą się gromnice. W głębi zdjęcia widać siedzące w ławkach, modlące się kobiety, pełniące rolę sztafażu w kompozycji obrazu. Mamy tu do czynienia z oczywistą codzienną sceną, której wyraz jest bardzo symboliczny. W innej, równie interesującej pracy – „Wejście na chór” (1980 r.) artysta zaaranżował symboliczną sytuację. Przy ostrołukowym portalu, z jego prawej strony wisi krzyż (umieszczony tam specjalnie dla tej fotografii). Za portalem widać strome schody, na których palą się świece. Jest to dla Sobeckiego ostatnia droga chrześcijanina wyrażona w symboliczny sposób.

Czasami podczas fotografowania mają miejsce zdarzenia wykraczające daleko poza sztukę, a może nawet równie ważne, co ona. Przykładem jest sytuacja, gdy fotografowana kobieta zaczęła się modlić w intencji fotografującego ją Sobeckiego. Innym razem, pragnąc wykonać zdjęcia „Krucyfiks łuku tęczowego” artysta aż trzy lata czekał na naturalne światło, padające przez górne okna, aby uchwycić moment właściwego oświetlenia rzeźby. Wierzył, że architektura kościoła została tak zaprojektowana, żeby mogło być oświetlone sklepienie i wraz z nim krucyfiks. Tak też się stało. Fotografujący, aby adorować figurę Chrystusa zapalił świece na ołtarzu pod łukiem tęczowym, co zostało uwidocznione na zdjęciu.

Pierwszy okres w jego twórczości, o którym dotychczas pisałem, skończył się w połowie 1983 r. podczas pobytu w Anglii, gdzie Sobecki dużo czasu poświęcił literaturze fotograficznej. Po pobycie w Anglii zainteresował się szczególnie witrażami i ich istotą, czyli światłem. W 1985 r. powstałą z tego tematu osobna wystawa pt. „Gotyckie witraże”. Samo światło zgodnie z tradycją teologii chrześcijańskiej Sobecki uważa za symbol Boga, które wnikając do wnętrza świątyni ożywia ją na nieskończenie wiele sposobów, każdej chwili nadając jej nowy wyraz, tworząc niepowtarzalne piękno wizualne. Można tylko przypomnieć, że światło w wielu religiach jest kluczem do życia pozagrobowego, zaczynając od religii starożytnego Egiptu a kończąc na buddyzmie i chrześcijaństwie. Właśnie ono tworzy ulotną architekturę, decyduje o ich tajemniczości bądź jasności i klarowności wnętrza. Oczywiście trzeba to wszystko najpierw dostrzec, uwierzyć w sens swoich poczynań i zatrzymać w czasie, do czego najlepiej nadaje się fotografia.

W swych realizacjach artysta stawia sobie różne pytania i problemy, które stara się rozwiązać. Interesuje go światło witraża padające pod innym witrażem, a więc chodzi mu o pokazanie tautologii światła. Inspiracją do przemyśleń nad istotą światła był dla Sobeckiego fakt, że światło padając na ścianę nie jest lustrzanie płaskie, lecz „ugina się”. Doskonale zdaje sobie sprawę, że właśnie światło jest istotą architektury gotyckiej, jej kwintesencją.

W 1984 r. oprócz ciekawych witraży pochodzą także „Sztandary”, w których, tak charakterystyczne dla twórczości Sobeckiego światło, kreuje bardzo ciekawe formy sztandarów, na co dzień zapomnianych przez ludzi, stojących na uboczu kościoła. Zakryte płótnem są oznaką, że jednak ktoś się nimi opiekuje. Autor dostrzegł także stojące w kącie kościoła drabiny, które stają się na zdjęciu odniesieniem do wydarzeń z Golgoty i przypominają o Męce Pańskiej. Sobecki zauważył w zwykłych codziennych przedmiotach ich symboliczną wymowę. Zdjęcia z tej serii, a także inne, przez operowanie detalem połączonym z ciekawą wizualnością formy można zaliczyć do interesujących przykładów polskiej fotografii I poł. lat 80-tych, do tendencji nazwanej przez niektórych krytyków „wizualizmem&brquo;. W przypadku Sobeckiego nie jest to świadome, celowe nawiązanie do tego nurtu. Toruński artysta przy wykorzystaniu religijnej pasji zbliżył się w niektórych swych fotografiach do tego co określa się mianem „wizualizmu”.

Jego fotografie rzeźby Chrystusa Ukrzyżowanego nie są zdjęciami, w których chodzi jedynie o trafne przedstawienie fragmentu czy całego dzieła sztuki. Sobecki przede wszystkim na swój własny indywidualny sposób odczytuje na nowo ból i cierpienie, o czym świadczy „Twarz z krucyfiksu” /1985 r./, co podkreślają niuanse świateł i cieni emanujące z cierpiącej twarzy Chrystusa. Poprzez ekspresyjny wizerunek szuka osobowego kontaktu z Bogiem.

Prezentowany twórca stara się dla swej własnej duchowej potrzeby i chęci dzielenia się swoimi przeżyciami z drugim człowiekiem „odczytać” istotę gotyku, dotrzeć do umysłowości i duchowości budowniczych katedr, filozofów tej epoki, co jest zadaniem niezmiernie trudnym, nawet dla wielkich historyków idei jak E. Panofsky. Artysta doszedł do wniosku, że światło witraży symbolizuje Boga i jest sferą boską, światło świec oddaje kondycję ludzką, światło elektryczne jest sztucznym wytworem, który nie może konkurować ze światłem boskim i ludzkim. W odróżnieniu od światła słonecznego, światło elektryczne jest bezsilne wobec przestrzeni gotyckiej świątyni i jedynie z największym trudem przybliża wnętrze kościoła skali człowieka. Interesuje go światło badane w różnych aspektach, tworzące różne formy na murach, wpadające przez portal do wnętrza kościoła, różnice tonalne między jasnym światłem zewnętrznym a „tajemniczym”, niezgłębionym wnętrzem kościoła, czy odwrotnie – usiłuje zrealizować fotograficznie ideę jasnego wnętrza kościoła. W 1987 r. twórca zaczął wykorzystywać swoje negatywy z 1981 r. z tzw. Zapisami światła, zgłębiając dalej jego problem, ukazując jego różnorodność i zmienność (np. „Światło witraża”). Swe metafizyczne przeżycie gotyckiej świątyni łączy z wykorzystaniem środków technicznych właściwych tylko fotografii, jak szerokokątne obiektywy, specjalne filtry nasadkowe – w celu znalezienia nowej formy umożliwiającej jak najgłębsze dotarcie do metafizycznej istoty światła. Poznając niedostępne zakamarki toruńskich kościołów zafascynowały go stare dzwony. Ważne było dla niego doświadczenie materii starego, kilkusetletniego drewna, składającego się na konstrukcję dzwonnicy. Zastanawiał się jak przełożyć na język obrazu fotograficznego siłę i dźwięk wielkiego dzwonu „Tuba Dei”. Efekt „wylewania się” dźwięku z bijącego dzwonu uzyskał stosując zwielokrotnione we wnętrzu dzwonu odbicie światła lampy błyskowej. Odbłyski światła naśladujące „głos” dzwonu przybrały formę „kryształków”.

Świątynia jest domem Boga. „Dom Boży” zbudował człowiek z intencji najczystszych i najwznioślejszych, ale człowiek jest też istotą ułomną – grzeszną. W tryptyku „Uśmiercanie materii” (1984 r.) odżywa dramat „Ukrzyżowania”. Czyjaś ręka sprofanowała wizerunek twarzy Chrystusa na cennych, średniowiecznych freskach wykuwając „bruzdę” na przewód elektryczny. Przedstawienie Chrystusa zostało bezmyślnie, lecz z pełną premedytacją zniszczone. Tryptyk „Uśmiercanie materii” zawiera w sobie dręczące pytanie o nieustającą aktualność dramatu z Golgoty.

Na zdjęciach Sobeckiego widoczne jest działanie czasu. Najbardziej widoczne jest to w pracy pt. „Kropielnica” (1984 r.), na której nieugięty twardy kamień stracił swoje ostre kształty pod wpływem tysięcy żarliwych rąk sięgających po wodę święconą.

W cyklu zatytułowanym „Gotyk – kształt i światło” poza zdjęciami kościołów toruńskich znalazło się kilka fotografii wykonanych w ruinach gotyckiego kościoła w Świeciu nad Wisłą. Zgodnie z intencją autora nawiązują one do wersetu z Biblii J 2,19 „A Jezus odrzekł im: 'Zburzcie tę świątynię, a ja ją w trzy dni odbuduję'”. Ruiny te (w chwili obecnej odbudowane) wg Sobeckiego mają wielorakie symboliczne znaczenie. Są ostrzeżeniem przed katastrofą wojny, a nawet głębiej   niszczycielską siłą tkwiącą w człowieku. Na niektórych zdjęciach cyklu „Ruiny kościoła w Świeciu” żywioł bujnej roślinności ogarnia nawet wnętrze świątyni. To, co powstało z siły ducha i pracy rąk ludzkich, człowiek sam zniszczył i pozostawił działaniu przyrody. Jednocześnie znaki życia: bujna zieleń, ptaki w ruinach są nadzieją na szybkie odbudowanie świątyni.

Jak ocenić dotychczasowe poszukiwania prezentowanego fotografa, które trwają zaledwie kilka lat?

Religijna inspiracja zdecydowała o wyrazie wielu fotografii Sobeckiego, ich sile duchowej i formalnej. Oczywiście zdarzają się także prace mniej ciekawe, nie zawierające w sobie „metafizycznego napięcia”. Takimi są dla mnie zimowe pejzaże wykonane na jednym z plenerów zorganizowanym przez wrocławską Galerię „Foto-Medium-Art”, czy fotografowane przy użyciu flesza martwe natury. Brak mi w tych propozycjach artystycznych siły ducha, pasji twórczej, która zanika na rzecz estetyzacji i poszukiwań formalnych.

Chciałbym, aby Sobecki pozostał przy swoim gotyku, dalej wnikał w jego istotę, co dotychczas doprowadziło go do interesujących rozwiązań plastycznych, pomogło mu w rozwoju duchowym. Artysta dostrzegł jak pełne życia jest wnętrze kościoła polskiego, ile w nim autentyczności. Nie przeszkadzają mu w fotografowaniu modlące się kobiety, fruwające ptaki, wchodzący czy też wychodzący ludzie.

Parafrazując znane powiedzenie w odniesieniu do Sobeckiego można powiedzieć: „wiara czyni sztukę”.

Krzysztof Jurecki – 1989
Muzeum Sztuki w Łodzi
Dział Fotografii
ul. Więckowskiego 36

Tekst napisany we współpracy z T.Sobeckim

SOBECKI

TOMASZ